wtorek, 14 stycznia 2014

60 w 60 - dzien 10 - zostalo 50

6.56 km/h
9:09 min/km
Czas 27:44 min
Dystans 3:04 km

Kolano chyba ustapilo. Zaatakowalam je konska mascia i widac pomoglo bo bol sie nie rozwinal. Takze - najlepsza obrona jest atak. Troche pobolewa ale bardzo slabo... Mam nadzieje, ze to nie cisza przed burza.

Dzisiaj dopadl mnie gradodeszcz wiec buty mialam jakby dopiero co zaczely zabiegi blotne w spa... Calutkie a nawet skarpetki... Gdybym te skarpety zostawila do jutra to mur-beton stalyby jak w tym slynnym dowcipie ;)

Udalo mi sie podniesc czas o kolejne 2,5 minuty bez jakiegos specjalnego problemu chociaz gdzies na drugim kilometrze standardowo mialam lekki kryzys. Jak na razie idzie dobrze. Boje sie tylko, ze faktycznie to planowane 60 przeciagnie sie do liczby X przez te wszystkie przerwy przymusowe. Musze koniecznie jakos usystematyzowac (nie jestem pewna czy to slowo istnieje;) moje treningi.

Nie pamietam czy wspominalam o dretwieniu stop ale zmienilam sposob wiazania na taki jak na obrazku. Jest zdecydowanie lepiej, nie jest ciasno ale tez noga w bucie nie lata i o niebo lepiej jest z dostosowaniem ucisku sznurowadla w wybranym miejscu. Poluzowanie w wybranej patrii zupelnie nie koliduje z utrzymaniem buta.

Mam nadzieje ze paputy do jutra wyschna aczkolwiek ze schnieciem rzeczy zima bywa u mnie roznie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz