6:80 km/h
8:49 min/km
Czas 25:04 min
Dystans 2:84 km
Takze gdyby wszystko bylo po mojej mysli i nic sie nie komplikowalo prawdopodobnie oznaczaloby to ze nie zyje i jestem w niebie.
Bieglo mi sie super, pomimo dosc uciazliwego wiatru szlo calkiem lekko i swobodnie. Tylko ze w polowie drogi poczulam impuls nadchodzacego zla... Tak - odezwalo sie kolano. Ale gdzie tam, nie z gratulacjami tylko ze szczera pretensja.
Nie dam sie tak latwo zwlaszcza ze juz poszlam kolanu na reke i biegam po trawie ktora jakby sie przypatrzec ani wygodna, ani przyjemna, ze o czystosci nie wspomne. Zakladam ze moze to byc troche moja wina bo wczoraj prawie zostawilam kolano na drabine ale nie bylo to jakies silne uderzenie zeby tak od razu sie odgrywac.
Nic, tym razem nie dam sie nabic w butelke. Jak tylko dalo sygnal, tak potraktowalam je rozgrzewajaca mascia konska - jutro przerwa, takze w sam raz troche je pomecze, zeby odechcialo mu sie wybrykow. Mysle ze z piec razy jutro posmaruje, moze przejdzie - wszak wiadomo, ze ta masc cuda czyni.
Moze po dlugotrwalej kuracji bede miala nozki silne jak u konika (byle nie takie owlosione) ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz