6:39 km/h
9:23 min/km
Dystans 2 km
Czas 19:49
Czas planowy 20:00
Jak juz pisalam we wczesniejszym poscie bylo fajnie.
Nie moge zbytnio biegac po chodnikach, asfalt tez slabo na mnie dziala - moze pozniej jak juz wzmocnie nogi na tyle zaby nie zrobic im krzywdy.
W trakcie co drugi dzien robie cwiczenia wzmacniajace - mysle ze dosc popularne, opisze je w osobnym poscie.
Uprzedzam ewentualnych czytajacych, nie jestem zadnym znawca. Wszystko co wiem, jest zasluga czytania - artykulow, for, ksiazek, podpytywania - lekarzy, zawodnikow i amatorow biegania, praktyki - ktora jest raczej jeszcze marna ale w koncu to ona czyni mistrza.
Dosyc bo znowu sie rozpisuje, a gdzie o treningu.
Tak wiec, wyszlam z domu jeszcze nie do konca wiedzac co ze soba poczne. Nie wiedzialam czy cofnac sie do poprzedniego treningu, kontynuowac obecny czy zaczac kolejny - trzy opcje to stanowczo za duzo do wyboru. Pozostawilam wiec decyzje nogom - chcialy biec, do obmyslania planu przylaczyla sie serce mowiac - pokonaj siebie i daj z siebie wszystko, na co glowa zareagoawala mowiac - wszystko z rozsadkiem, biegnij tyle ile mozesz.
No to pobieglam. Bieglo mi sie bardzo ale to bardzo przyjemnie. Postawilam na te, nie przesadze wcale mowiac "zasrane" trawniki kolo chodnika. Ale coz, cos za cos - innej opcji nie ma, albo bezpieczne pole minowe albo krzywe chodniki i krzywe stawy. Poczatek jak i cala reszta byl lajtowy, w sumie ciagle tym samym rytmem. Nie bylo bolu nog jak po chodnikowych biegach ani zadyszki. Bieglam i bieglam i dobieglam. Czulam ze moge wiecej ale jako, ze nogi sie nie odzyawaly glowa mniej wiecej na odcinku 1:80km powiedziala "STOP biegniesz do 2:00km i tyle ci wystarczy, nogi mlode i glupie a potem beda stekac ze bola". Posluchalam, a ze wyszlo to okolo 20 minut przyszedl mi do glowy chytry plan.
Obecnie czuje sie bardzo dobrze, kolano zamilklo i nadal sie nie odzywa, zakwasy tez nie a energii nie brakuje. Oby tak dalej.
Nie bardzo wiem tylko co zrobic z moja trasa bo nie oszukujac sie bieganie po trawie predzej czy pozniej - ale raczej predzej - zwyczajnie mi sie znudzi. Nie mam zbytniego wyboru jakoze jest zima a ja biegam po 20 nie pofatyguje sie na pewno do parku nad Warta bo zdecydowanie wole biegac niz plywac w rzece bez portfela i komorki ;)
Malta tez raczej daleko, biec sie nie oplaca bo to dalej niz nieszczesne 2km ktore obecnie robie a i tak po chodniku zanim tam doczlapie. Moglabym dojsc w ramach rozgrzewki ale koniec koncow to las, las, lawki, las, pole, lawki, las i troche lasu... Wiec tu moglabym czuc sie tak samo bezpiecznie jak w rzeczonym warcianym parku pod domem.
A moje osiedlowe trawniki do biegania wygladaja mniej wiecej tak jak na zdjeciu. Na szczescie zazwyczaj odcinek nie przerywany chodnikiem prowadzacym do bramy jest dosc dlugi i raczej szeroki (plaski i bez dziur, chociaz o to dbaja ;)) - przebieganie przez chodnik to zaledwie 10% mojego treningu wiec nog nie zamecze.